środa, 16 listopada 2016

Dobrze jest czasami wrócić

  Fizjologia głośno woła, dziewczyn nie widać, bo zakopane pod książkami, kserówkami i całą stertą materiałów. A. zatonęła w świecie bezkręgowców i krąży gdzieś wśród robaków, O. przekopuje ustawy, a K. walczy z anatomią. Razem tworzymy super team, a w chwilach zwątpienia zastanawiamy się: po co myśmy w ogóle na te studia lazły? :D

  Oczywiście, te refleksje to tylko tak, żeby się pośmiać i troszkę ponarzekać, bo wiadomo, że życie bez narzekania, to już nie to samo ;)







 Och, dużo się dzieje. W poniedziałek to w ogóle była jakaś kumulacja. Superpełnia, mecz, ekshumacja, a mój kot spadł z dachu i trzeba z nim było jechać do weterynarza... Teraz też nie lepiej: rząd zmienia wiek emerytalny, a ludzie walczą o jakieś śmieszne maskotki z owadziego marketu niemalże tak, jak ja walczę z fizjologią, a K. z anatomią. Och, to życie...

   Kilka dni temu świętowaliśmy też kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości oraz wygrany przez Polaków mecz z Rumunią. I choć tego dnia Marcin nie prowadził Listy Przebojów, to i tak miałam wrażenie, jakbym przeniosła się te kilka miesięcy wstecz i znowu byłoby Euro, wakacje, magiczny czerwiec i ... No właśnie - i co?

  Jeszcze nie tak dawno siedziałam w ławce na francuskim. Teraz zamieniłam to na poważny lektorat.   Jeszcze nie tak dawno uczyłam się biologii do matury, po to, aby teraz repetytorium zamienić na Fizjologię dla studentów medycyny.
  Jeszcze nie tak dawno siedziałyśmy z O. na chemii, a teraz ona przygotowuje się do kolokwium z prawa.
  Jeszcze nie tak dawno leżałyśmy z K. na plaży w Bułgarii, a teraz dzielimy wieszak na grube kurtki zimowe.
  Jeszcze nie tak dawno chciałam zostać piosenkarką, a teraz słucham na wykładach z filozofii, że jak nałożę formę cegły, to mam cegłę.

  Zmiany są dobre. Zmiany pozwalają na rozwój. Na realizację. Na spełnienie. Na wykreowanie. Na ruch naprzód. Gdyby nie to, że świat się zmienia, nadal tkwilibyśmy w średniowieczu. Albo i w starożytności.

  Ale to, co było przed zmianą, też jest super. Cała nasza historia jest czymś niesamowitym. Historia w każdym znaczeniu tego słowa, ale tutaj chodzi mi głównie o naszą własną, osobistą historię. Przywoływana już na blogu Meredith Grey powiedziała:

Niektórzy wiedzą, że bez przeszłości nasze życie jest niczym. W pewnym momencie wszyscy musimy wybrać, czy wrócić do tego, co już znamy, czy też zrobić coś zupełnie nowego. Trudno zapomnieć o przeszłości. Kształtuje nas, wpływa na nasze wybory. Nasza przeszłość powraca nie raz. Trzeba pamiętać, że czasem najważniejszą częścią naszej przeszłości jest to, czego dokonaliśmy właśnie dziś.

  Kiedyś oglądałam Chirurgów maratonami, byłam - i zresztą nadal jestem, ale już nie w takim stopniu - zagorzałą fanką tego serialu. Potrafiłam oglądać jeden odcinek po kilka razy i czekałam na premierę kolejnego w Stanach, żeby móc go obejrzeć w internetach. Kocham Grey's Anatomy, kocham Meredith Grey i kocham jej przemówienia na początku i końcu każdego odcinka. Te jej słowa zawsze trafiały w samo sedno i do tej pory lubię sobie niektóe cytaty przypominać. Tak jak teraz.

  Nasza historia jest bardzo ważna. Wszystko to, czego doświadczyliśmy w czasach dzieciństwa, szkoły i każdego innego etapu w naszym życiu sprawia, że jesteśmy właśnie tacy, jacy jesteśmy i już.

  I dobrze jest wrócić. Nawet do tego, co było nie tak dawno. Nawet tylko po to, by sobie o pewnych rzeczach przypomnieć.
  Dobrze jest wrócić i docenić, co się miało i jak to wszystko wyglądało.
  Dobrze jest wrócić, uśmiechnąć się i podziękować za to, jak jest teraz. :)

  A ja tymczasem wracam do fizjo, całuję moje Współlokatorki i pozdrawiam moich sąsiadów :D 

sobota, 5 listopada 2016

Czekaj chwilę i bądź sobą

 We wtorek był dzień pełen refleksji, wspomnień, a być może też obudzonego smutku. We wtorek był dzień, kiedy to przypomnieliśmy sobie, że nic nie trwa wiecznie, że wszystko się kiedyś kończy i że tak naprawdę te najbardziej ulotne chwile często pozostają z nami najdłużej.



   Życie już takie jest, że nie codziennie z nieba lecą płatki róż, nie codziennie słyszymy operowe arie ptaków i potok uprzejmości z ust drugiej osoby. Nie codziennie trzymamy super-zdrową-fit dietę, ale nie codziennie też zjadamy kilo ciastek do kawy. Nie codzienie też mamy czas, by zatrzymać się na chwilę, ale kiedy juz to robimy, okazuje się, że minął rok, dwa, a może pięć lat.
Dopiero co był wtorek, a tu juz sobota. Naprawdę?
Czas pędzi nieubłaganie. Zasuwa do przodu, pozostawiając okruchy wspomnień. Wszystko nieustannie się zmienia.

   Październik odszedł w siną dal, a Ty przecież dopiero co sierpniowy urlop planowałeś! Miesiąc studiów zleciał, a to dopiero co matura była... Widzisz kogoś na ulicy i wyduszasz z siebie "Cześć!", a potem przypominasz sobie, że już z 8 lat minęło, kiedy to ostatni raz się widzieliście... Witasz sie z kimś, kto był ci bliski, a teraz to tak naprawdę nie ma znaczenia. Pozostały jedynie wspomnienia.
I bach! Budzisz się i znowu Wszyscy Święci mają bal.

  Ludzie odchodzą. W znaczeniu dosłownym i przenośnym. Niektórzy zdecydowanie za wcześnie, za szybko, zbyt boleśnie... Choć nie ma ich już wśród nas, to jednak nigdy nie jest tak, że nagle rozpływają się jak gdyby nigdy nic... Nie, oni zostają. Zostają w naszej pamięci. Nadal są ważni. Czasami tak bardzo, ze każda myśl o nich ściska za gardło i nie pozwala na obojętność. Mówi się, że czas leczy rany, ale to chyba nieprawda. Czas pozwala przyzwyczaić się do bólu. Pozwala na adaptację do nowych warunków. Strata - jakakolwiek by nie była - zawsze jest jednak bolesna.

  Ludzie odchodzą. I strata bliskiej osoby może mieć naprawdę wiele różnych powodów. Bo przecież ludzie się rozstają, zmieniają i ich drogi się rozmijają. Życie. Możesz być z kimś dość blisko przez dłuższy czas, a potem ten ktoś udaje, że Cię na ulicy nie widzi. Cześć Ci nie mówi. Ignoruje Cię. Lekceważy Twoją aktywność, Twoje działania, wszystko. W takich przypadkach też mamy do czynienia ze stratą. Tyle tylko, że ta strata ma wtedy inną wagę. Może się w istocie okazać czymś pozytywnym.

 Tak, bo co to za bliski człowiek, który potem udaje, że Cię nie zna? Coś tu nie tak.
Czasami angażujemy się w relacje, które są z góry skazane na porażkę, które nas męczą. Relacje, w których nie jesteśmy sobą.

  Czas mija i doskonale weryfikuje, kto jest dla nas naprawdę ważny. I dla kogo my jesteśmy ważni. Bo relacje z ludźmi, przy których musimy coś udawać, przy których wstydzimy się byc sobą, trzeba jak najszybciej zerwać! Nie są warte naszego zaangażowania.

  W tym pędzącym na oślep czasie jest sens. Jest tak zawzięty w tym swoim biegu do przodu, że nie pozwala, aby coś dwa razy się powtórzyło. Uczy. Gani. Ale też dopinguje. I kiedy wszystko wokół tak szybko przemija, warto chwilkę poczekać. Stanąć w miejscu i się rozejrzeć. Kto jest obok mnie? Kto pobiegł do przodu? A kto został gdzieś daleko w tyle?

  Każdy ma swój własny wyścig z czasem. Każdy inaczej zapina pasy, wsiadając do własnej wyścigówki. Dlatego tak ważne jest, żeby BYĆ SOBĄ. Zawsze.

   Bo jedni Cię dogonią, drudzy zostaną w tyle, a jeszcze inni wylecą z trasy. A Ty zawsze będziesz musiał sobie z sobą samym jakoś poradzić. Ludzie przychodzą, odchodzą, a ci ważni zawsze są.

  W tych refleksyjnych momentach warto chwilkę zaczekać i pomyśleć nad tym, czy jesteś sobą. Czy jesteś sobą wśród ludzi, z którymi spędzasz czas, z którymi planujesz przyszłość, wśród których się obracasz? Czy te wszystkie sprawy, które są tak pilne, są naprawdę warte zaangażowania i zamartwiania się? Czy Twoja wyscigówka jest na dobrym torze? I czy udało Ci się porozumieć z czasem?

I pamiętaj, cierpienie nie jest złem. Jest początkiem. Napędza do zmian. Gdyby nie cierpienie, nigdy nie dotarłbyś do miejsca, w którym właśnie jesteś.








I kto mi tu powie, że polska muzyka jest beznadziejna???